poniedziałek, 18 kwietnia 2016

You Belong to me-NA WATTPADZIE!!!

Jeśli ciężko czytać wam rozdziały na bloggerze to zapraszam na wattpada,gdzie zaczęłam dodawać rozdziały tego opowiadania,co prawda dodałam na razie 20 rozdziałów,ale postaram się ich dodać tak,aby wyrównać z nowymi!! :D
Zapraszam
https://www.wattpad.com/myworks/66999915-you-belong-to-me

Jak komu wygodniej czytać :D
Jestem cały czas na bloggerze i na wattpadzie również :) 

Rozdział 51-Egoista

-naprawdę dziwnie się zachowujesz-wyszeptałam,czując jego oddech na mojej skórze
-zachowuje się tak,bo nie mogę pozwolić ci odejść-rzekł,patrząc w moje oczy.Nie wiem co powiedzieć,to jest jakieś chore!On zwariował!A ja czuje się bezsilna w tym wszystkim.Nie potrafię obronić się przed Justinem,przed naszym chorym przeznaczeniem,który naprawdę dał nam w kość przez ten rok.Chodź byliśmy razem to jednak osobno.Taka jest prawda.Przywiązałam się do mojej samotności i życia bez niego,ale również nie wyobrażam go sobie bez niego.To wszystko jest tak pogmatwane,że ja sama pogubiłam się w tym wszystkim.
-proszę...-wyszeptałam wciąż patrząc w jego czekoladowe oczy-nie trzymaj mnie tutaj na siłę-dodałam.Szczerze?Może chciałabym z nim być,ale na razie potrzebuje odpoczynku od tego wszystkiego,tak powiedział lekarz.Mam odpoczywać i nie stresować się,ale szatyn utrudnia mi zadanie.
-nie!-warknął,uderzając pięścią w ścianę-nikogo nie będę słuchał!Ani Rayana,ani ciebie!-dodał krzykiem,przez co zamknęłam oczy
-nie bądź egoistą!-odgryzłam się
-egoistą?!-zapytał poirytowany,śmiejąc się głupio-to ty jesteś egoistą!-warknął w moje usta-zostawiłaś mnie,postrzeliłaś i uciekłaś do Los Angeles,po czym postanowiłem cię zostawić co było dla mnie w chuj trudne,ponieważ nigdy niczego się nie wyrzekłem-tłumaczył,a ja słuchałam jego słów,który potwierdziły jego rację.Jestem egoistą.
-przepraszam-wyszeptałam,czując jak oczy pieką mnie coraz mocniej.Nie chciałam popłakać się przy Justinie i dać mu tym satysfakcje,że pokonał mnie tymi słowami.Nie.Ja jestem zbyt uparta,by przyznać się do błędu-zostanę tutaj,ale tylko na jedną noc,a jutro pozwolisz mi odejść-powiedziałam,chcąc zgodzić się na jego i moje warunki
-myślisz,że ty będziesz ustalać zasady?-zapytał śmiejąc się rozbawiony-już nigdzie nie odejdziesz-odpowiedział,a moje oczy rozszerzyły się-zostaniesz tutaj na zawsze-dodał,słysząc jego słowa,nie mogłam uwierzyć w to co mówi chłopak.On oszalałam do reszty!Kiedy szatyn chciał mnie pocałować odepchnęłam go od siebie,cały czas patrząc mu w oczy.
-nie dotykaj mnie,ani nie całuj!-warknęłam,po czym włożyłam dłoń do kieszeni moich spodni w poszukiwaniu telefonu,lecz w mojej kieszeni nie zastałam telefonu,zaskoczona spojrzałam na szatyna,który wyglądał na rozbawionego
-tego szukasz?-zapytał,wyciągając ze swoich spodni mój telefon
-oddaj go!-rozkazałam,lecz chłopak tylko głupio się zaśmiał-no oddaj!-ponownie rozkazałam,lecz tym razem rzuciłam się na szatyna,chcąc odebrać mu mój telefon.Nie było mi to dane,ponieważ chłopak włożył go do swoich bokserek.Moje oczy rozszerzyły się patrząc w stronę jego członka i telefonu,który przed chwilą został tam umieszczony-skurwiel!-warknęłam nie dowierzając w to co zrobił
-jak chcesz to go wyciągnij-powiedział uśmiechając się i odchodząc
-nie wierzę w to!-syknęłam tupiąc nogą,po czym ruszyłam za nim.Dlaczego to mi się przytrafia?
Gdy szatyn wszedł do sypialni,kładąc się na łóżku,cały czas przyglądał się moim poczynaniom.
Co ja robiłam?
Siedziałam na parapecie przy oknie przyglądając się chłopakowi.
Nie chciałam tutaj zostawać,ponieważ czułam się niezręcznie przy chłopaku.
-oddasz mi telefon?-zapytałam szeptem
-nie oddam-odpowiedział krótko,przewróciłam oczami,po czym przysunęłam moje kolana do piersi i położyłam na nich głowę odwracając wzrok od chłopaka na widok zza oknem.Nie chce z nim rozmawiać!Jestem na niego zła!
Teraz nie wiem czy go kochać,czy też nienawidzić?
Myśląc nad tym wszystkim czułam jak moje oczy powoli zamykają się,a ja czuję się powoli senna.Zasypiając w tej niewygodnej pozycji przebudziłam się szybko czując jak powoli spadam z parapetu.Szybko się otrząsnęłam i przebudziłam.Byłam bardzo zmęczona,dużo dzisiaj przeżyłam związku z badaniami,a jeszcze Justin dodał swoje pięć groszy.
Nagle poczułam,jak ktoś podnosi mnie i przerzuca przez ramie.Oczywiście wiedziałam,kto to był.
-Justin postaw mnie na ziemi!-rozkazałam czując się nieswoje w tej pozycji.Ale chłopak w ogóle mnie nie słuchał,położył mnie na swoim łóżku,które było bardzo miękkie i wygodne.Stresowała mnie myśl,że mamy razem spać,chodź kiedyś było to dla mnie codziennością teraz wydało mi się to dziwne.
-nie chce spać z tobą-powiedziałam,kiedy szatyn przykrył mnie kołdrą
-nie masz wyboru,skarbie-odpowiedział ze zwycięskim uśmiechem,przewróciłam teatralnie oczami i wygodnie ułożyłam się na moim miejscu.Nie chciałam kłócić się z Justinem na temat wspólnego spania,ponieważ wydawało mi się to po prostu głupie.Przecież nie będzie mnie zmuszał do przytulania czy całowania.Zamykając oczy udałam się w krainę snów.

Justin P.O.V.
Denerwowała mnie i to bardzo.Była na mnie obrażona i nie chciała ze mną rozmawiać.
Robię to dla naszego dobra,a przede wszystkim dla jej dobra.
Chciałbym dowiedzieć się jakie były wyniki badań,ale za to zmusiłem ją do zamieszkania ze mną w tym domu,który kupiłem w tym tygodniu.Kupiłem go dla nas.Nikt o nim nie wie,ani Rayan ani Bree.Tak więc jakby Selena chciałaby po nich zadzwonić oni i tak nie będą wiedzieli gdzie ją zabrałem.Ale dla wszelkiego wypadku zabrałem dziewczynie telefon i na pewno go jej nie oddam.
 Robię to wszystko z miłości do niej.
Kocham ją jak wariat,ale czasami trzeba zmusić kobietę do posłuszeństwa.
Takie zawsze były moje zasady i takie pozostaną.Takiego mnie pokochała i takiego musi kochać.
Gdy usłyszałem,że dziewczyna śpi przyciągnąłem jej ciało do mojego i mocno przytuliłem do siebie.Mój nos wędrował po jej szyi,która pachniała moją Seleną.
Tak bardzo cieszę się,że mam ją już przy sobie i nikt mi jej nie odbierze.

Selena P.O.V.
Po przebudzeniu poczułam silne ramiona owinięte wokół mojej tali i ciepły oddech na mojej szyi,przez co zadrżałam.Obróciłam powoli głowę i zobaczyłam śpiącego Justina,który wyglądał cudownie z resztą,jak zawsze.Postanowiłam uwolnić się,co się udało.Zadowolona ruszyłam korytarzem,który prowadził do drzwi wyjściowych,po cichu ruszyłam klamką,ale wciąż drzwi były zamknięte.
-co za...-przerwałam nie chcąc robić hałasu
Muszę się stąd wydostać.Kątem oka zobaczyłam,że w domu jest jeszcze jedno wyjście od podwórka.Na palcach ruszyłam w ich stronę,a gdy tylko nacisnęłam na klamkę misja okazała się sukcesem.Drzwi były otwarte.Klaszcząc szczęśliwe wyszłam na podwórko,gdzie zimna bryza zaatakowała moje ciało,przez co zadrżałam.Zauważając furtkę,ruszyłam w jej stronę,lecz po chwili usłyszałam...
Warczenie?
Obejrzałam się za siebie,a moim oczom ukazał się pies,którego rasa przypominała amstafa,a może pitbula...nie wiem.Przełykając ciężko ślinę nie drgnęłam.Bałam się.
Ten pies warczał na mnie i wyglądał jakby chciał mnie zaatakować.
Robiąc krok do tyłu,pies jeszcze bardziej się na jeżył.
-spokojnie piesku-powiedziałam delikatnie,ale to wcale nie pomogło,a tylko pogorszyło sprawę.
Postanowiłam zrobić krok w stronę domu,by wrócić do Justina,a wtedy pies pozwolił mi przejść bez żadnych problemów.
-dziwne-rzekłam sama do siebie,mijając psa,który położył się na trawniku.Postanowiłam jeszcze raz przejść się w stronę furtki,na co pies wstał i ponownie zaczął na mnie warczeć.
Czyżby Justin załatwił sobie strażnika,gdybym chciała stąd zwiać? 
Na pewno!
Niezadowolona wróciłam do domu,gdzie ogrzało mnie ciepłe powietrze.
Nienawidzę go!
Przyrzekam,że ucieknę stąd!
Najgorsze jest to,że nie wiem gdzie jestem.Nie znam tej okolicy i nie mam jak stąd uciec.
Nie mam telefonu.
Teraz mogę liczyć tylko na Justina,który zamknął mnie w tym pałacu.





*
Wiem...wczoraj dodałam rozdział i dzisiaj też dodaje,ale co poradzę,że mam wenę do tego opowiadania.
Następny rozdział może pojawić się w każdej chwili 
czekajcie 
komentujcie!!
 


niedziela, 17 kwietnia 2016

Rozdział 50-jesteśmy sami...tylko ja i ty

Dziś jest ten dzień,dzień w którym dowiem się prawdy.Bardzo się boję.Ale wiem,że muszę dowiedzieć się czy zostałam zgwałcona czy też nie.W duchu modliłam się,aby to nie było prawdą.Przecież byłam czysta,a teraz sama już nie wiem,czy jestem czy też nie.
-dasz radę-usłyszałam głos przyjaciółki,która towarzyszyła mi w drodze na badanie.Moje dłonie trzęsły się jak oszalała,ale musiałam pozostać spokojna.
-dam-wyszeptałam ciężko przełykając ślinę,gdy tylko stanęłyśmy przed drzwiami ginekologa.Moje oczy rozszerzyły się,gdy tylko usłyszałam moje imię-nie dam-chciałam się wycofać,ale dłonie Bree zatrzymały mnie,a ja wpadłam na kogoś-przepraszam-rzuciłam odwracając się,a moim oczom ukazał się Justin.Nasze oczy spotkały się ze sobą,a ja nie potrafiłam wypowiedzieć żadnego słowa,które zabrzmiałoby dobrze w tej niezręcznej sytuacji.
Co miałam mu powiedzieć? 
Że tęskniłam?
Że nie chciałam powiedzieć mu tych przykrych słów?
Jestem taka głupia.
-hej-przywitał się,a jego głos przyjemnie rozniósł się w mojej głowie
-cześć-odpowiedziałam nie chcąc wyjść na jakąś idiotkę,która nawet nie potrafi nic odpowiedzieć
-chcesz zwiać?-zapytał unosząc zabawnie jedną brew
-zamierzałam-odpowiedziałam krótko wlepiając mój wzrok w podłogę
-poradzisz sobie-rzekł,lecz po chwili dłoń Bree zaciągnęła mnie siłą do gabinetu,co musiało wyglądać bardzo zabawnie.Ciężko oddychając usiadłam przy biurku lekarza
-dzień dobry-rzekł uśmiechając się sympatycznie.Krzywo odwzajemniłam jego uśmiech nie chcąc wyjść na nie miłą.Co poradzę?To moja pierwsza wizyta u ginekologa dlatego tak się denerwuje.
-możemy zacząć?-zapytał patrząc na mnie pytająco,nerwowo przytaknęłam głową.

Justin P.O.V.
Bardzo chciałbym być przy niej,ale wiem,że ona nie chce mnie znać po tym wszystkim co nas spotkało,nie odpuszczę sobie naszej chorej miłości.Wciąż mam żal do samego siebie za to,że tak po prostu ją opuściłem.Jestem pierdolonym durniem.
Mija rok od kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy i wciąż tamten dzień jest bardzo żywy w moim sercu.
Nic nie poradzę na to,że tak bardzo kocham tą wariatkę,jest moja...tylko moja.Jeśli okaże się,że ją dotknęli tymi brudnymi łapami,przytulę ją i nie pozwolę odejść.
Ona tylko do mnie należy i tak kurwa zawsze będzie.Zawsze.
Minuty mijały,a ja nie potrafiłem odejść,by nie pokazywać się więcej dziewczynie.
-Justin idź już-usłyszałem Rayana,który stał za mną
-jak mam odejść?-zapytałem czując rozpacz w moim głosie-Kiedy moja kobieta cierpi?!-ponownie zapytałem unosząc głos-wiesz jak boję się,że ona za chwile wyjdzie i będzie w rozpaczy-dodałem
-stary nie myśl tak-rzekł przyjaciel klepiąc mnie po ramieniu-lepiej idź już i daj jej czas na przemyślenie wszystkiego-dodał
-Rayan ja chce ją mieć przy sobie!-wycedziłem przez zęby-jeśli nie będzie chciała pójść ze mną to ją zmuszę-dodałem pełny goryczy
-kurwa stary przestań zmuszać,a pozwól jej dokonać decyzje czy będzie chciała z tobą być-wyjaśnił,nerwowo przegryzłem wargę.
-nie będę ciebie słuchał...jeśli się nie zgodzi..to zrobię po mojemu-odpowiedziałem odchodząc od chłopaka.
Gdy wyszedłem ze szpitala usiałem sobie spokojnie na ławce,wyciągając z kieszeni paczkę papierosów z której wyciągnąłem jednego,biorąc go do ust,odpaliłem go zaciągając się dymem papierosowym.
Kiedyś powiedziałem jej,że zwracam jej wolność,gdy poznałem Ariane,ale było to kłamstwem!Naprawdę nie chciałem jej oddawać tej pierdolonej wolności.A w ogóle po tym jak uciekła do Los Angeles.Ale głupi posłuchałem rady od Rayana,by to ona zdecydowała o naszym losie i co nam z tego?
Poznałem Ariane z którą nie wyszło,a na dodatek pozwoliłem by Selena została skrzywdzona przez moje głupie ego.
Ale to się skończy,bo ja wolę ją zmusić do miłości,niż pozwolić jej cierpieć beze mnie.Tylko ja potrafię ją ochronić,bo ona jest tylko moja,a ja jestem jej i tak powinno być bez żadnych pieprzonych komplikacji.


Selena P.O.V.
Radośnie opuściłam gabinet ginekologa,gdzie w holu siedzieli Rayan i Bree.Wzrokiem szukałam szatyna o czekoladowych oczach,lecz nigdzie go nie widziałam.Westchnęłam ciężko i podeszłam do przyjaciół.
-i jak?-zapytała Bree wstając z krzesła
-nic mi nie zrobili-powiedziałam uśmiechając się szczęśliwie.Bree krzyknęła szczęśliwa,przytulając mnie mocno
-udusisz mnie-wysapałam nie czując oddechu
-przepraszam-puściła mnie chichocząc.Wzrokiem wciąż szukałam Justina,ponieważ chciałabym z nim porozmawiać na spokojnie bez żalu i jeszcze raz podziękować za pomoc,bo gdyby nie on,nie byłby mnie tu dzisiaj.
-czego tak szukasz?-zapytał Rayan uważnie przyglądając się mojej osobie
-um...Justina-odpowiedziałam krótko
-wyszedł-odpowiedział krótko.Byłam trochę zawiedziona,ponieważ naprawdę zależało mi na rozmowie z szatynem,ale jak widać ma lepsze rzeczy do roboty,niż spotkanie się ze mną.Myślałam,że chociaż jesteśmy przyjaciółmi to będziemy potrafili normalnie porozmawiać.
-cieszę się,że w końcu mogę wrócić do domu-powiedziałam idąc w stronę wyjścia
-jedziemy do nas-rzekł Rayan odblokowując kluczykiem swój samochód
-ona pojedzie ze mną-usłyszeliśmy głos Justina,więc cała nasza trójka odwróciła się w jego stronę.
-nie pojedzie,Justin-powiedział stanowczo jego przyjaciel
-nie będziesz mi mówił co mam robić!-warknął szatyn podchodząc do mnie.Chwycił ręką mój nadgarstek ciągnąc za sobą
-co ty robisz?!-zapytałam unosząc głos-to boli-dodałam,czując mocne pieczenie na skórze
-zostaw ją,Justin!-zawołała Bree
-to jest nasza sprawa!-warknął w stronę Bree i Rayana-nie wtrącajcie się,zabieram ją do siebie-dodał,po czym zaciągnął mnie do jego samochodu.Nie rozumiem...dlaczego Justin jest taki?Czując jak mój oddech przyspiesza,zajęłam miejsce pasażera.Kiedy szatyn ruszył samochodem,czułam się naprawdę zmieszana całą tą sytuacją.
-mogę wiedzieć dlaczego zabrałeś mnie od Bree i Rayana?!-zapytałam unosząc głos
-bo zamieszkasz ze mną w naszym nowym domu-odpowiedział spokojnie skupiając się na drodze
-naszym?-zapytałam zaskoczona 
-tak naszym-odpowiedział uśmiechając się do siebie
-dlaczego myślisz,że chce zamieszkać z tobą?!-zapytałam nerwowo wiercąc się w fotelu
-nie myślę,ty masz po prostu być ze mną-odpowiedział śmiejąc się głupio.Ciężko przełknęłam ślinę,nie wierząc w to co słyszę.
-zatrzymaj samochód!-krzyknęłam,ale szatyn nie posłuchał mojej prośby
-spokojnie zaraz dojedziemy-powiedział spokojnie,po czym wjechał na piękną posiadłość,która krzyczała "wow".Ale wciąż nie byłam spokojna,dlaczego Justin chce robić coś wbrew mojej woli?
Kiedy samochód się zatrzymał wściekła wysiadłam z samochodu idąc do domu,którego nie znałam,zdając sobie sprawę z tego,że nie mam kluczy do drzwi odwróciłam się napięcie w stronę szatyna,który oparty o swój samochód przyglądał się mojej osobie zagryzając przy tym swoje wargi.Poczułam ogromną falę ciepła,ale postanowiłam się w jakiś sposób opanować.Podeszłam do niego,stając z nim twarzą w twarz,co naprawdę mnie podnieciło.
-może otworzysz drzwi?-zapytałam grzecznie,próbując nie zwrócić uwagi na jego pożerające spojrzenie.
-chodź-rzekł chwytając moją dłoń,przez którą moje ciało zadrżało.Szatyn wprowadził mnie do jego domu,który był naprawdę piękny.Gdy weszliśmy do salonu,puściłam jego rękę siadając na sofie,gdzie po chwili szatyn zajął miejsce na przeciwko mnie.Jego oczy pożerały mnie,a ja czułam się strasznie nieręcznie.
-powiesz mi dlaczego zmuszasz mnie do zamieszkania z tobą?-zapytałam,bawiąc się nerwowo dłońmi
-bo należysz do mnie,kotku-odpowiedział,a moje oczy rozszerzyły się
-co?!-zapytałam prawie krzycząc
-nie musisz się bać,przyzwyczaisz się do mnie tak jak kiedyś-odpowiedział spokojnie,a jego spokój najbardziej mnie przerażał,ponieważ on był tak pewny swoich słów,że bałam się tutaj pozostać.To prawda,że go kocham i pragnę z nim być,ale nie w taki sposób.Przecież oddał mi wolność!
-oddałeś mi wolność!-krzyknęłam wstając
-to prawda,że ją oddałem,ale przecież nie powiedziane było,że nie mogę ci jej ponownie odebrać-odpowiedział.Przerażona ruszyłam w stronę wyjścia,biegnąc do drzwi czułam za sobą Justina,który biegł za mną.Gdy tylko dłonią nacisnęłam na klamkę,drzwi nie otworzyły się.Co do cholery?!Ruszyłam jeszcze kilkukrotnie klamką,ale drzwi nie otworzyły się.
-zamknąłem je-usłyszałam za sobą,napięcie odwróciłam się,gdzie szatyn przywarł mnie swoim ciałem do drzwi
-nie rób mi tego-powiedziałam,a mój głos łamał
-jesteśmy sami...tylko ja i ty

*
Witajcie mamy nowy rozdział!
Mam nadzieje,że podoba wam się,bo pisałam go z wielkim natchnieniem.
Przepraszam za błędy,nie miałam czasu sprawdzić
Komentujcie!

czwartek, 31 marca 2016

Rozdział 49-Gdzie jest Justin?

SELENA P.O.V.
Minął tydzień od kiedy trafiłam do szpitala i wciąż w nim tkwię.
Justin nie pojawił się od naszej ostatniej rozmowy...tęskniłam za nim.
Bardzo chciałam żeby był przy mnie,ale zabijała mnie jedna myśl...on ma już dziewczynę.
Dlatego nie potrafię uwierzyć w jego słowa.
Dlatego nie potrafię mu zaufać.
Kłamał...cały czas kłamał,kiedy mówił,że zależy mu na mnie.
Cały czas powtarzał,że należę do niego.
Ale gówno prawda!To był tylko kaprys jego pierdolonego "ego"!Ale ja nie potrafię go nie kochać...czuje się przez to bardzo słaba.Kiedy błagałam go i byłam skłonna klęczeć na kolanach,by nie zostawiał mnie samej...on po prostu mnie zostawił dla...niej.
Pojedyncza łza powoli płynęła po moim suchym policzku.Same wspomnienia tak bardzo ranią...Wiem,że zawdzięczam Justinowi życie bo gdyby nie jego determinacja pewnie,by mnie sprzedali.Westchnęłam ciężko wspominając sobie chwile w opuszczonym magazynie.Dreszcze przeszły przez moje ciało,a słona substancja zamoczyła moje policzki.
-jaka jesteś słaba,idiotko-odezwała się moja podświadomość-kiedy ty się tak stoczyłaś?-dodała,a moje ręce silne zacisnęły białą pościel na szpitalnym łóżku.Drążąc patrzyłam przed siebie z czystą nienawiścią.Nienawidzę siebie.Jestem taka głupia i naiwna,sama wpakowałam siebie w to gówno i nie powinnam nikogo obwiniać,tylko samą siebie.Justin miał racje,kiedy mówił,że bez niego jestem nikim...do mojej głowy powrócił fragment wspomnień.
""Myślisz,że jesteś silna?!Nie!Jesteś gównem!Małą szmatą,która myśli tylko o sobie!Jesteś nikim beze mnie,tylko ja mogę dać ci to,na co zasługujesz!Nie płacz,że ja cię zmuszam,to twój stary,oddał ciebie za swoje długi!Gdybyś nie skradła mi mojego serca dawno byś nie żyła,ale kurwa szaleję za tobą i nikomu ciebie nie oddam!Kurwa nikomu!""(Fragment z rozdziału 8)
Zaśmiałam się cicho na same wspomnienie słów chłopaka.Wiem,że to było na początku naszej szalonej miłości,ale kiedy teraz na to patrzę...Justin miał wtedy racje.Bez niego jestem nikim...gównem!
Nawet nie potrafiłam sobie poradzić kiedy Justin zwrócił mi wolność,pozwolił żyć własnym życiem,a ja?
ja to spieprzyłam!Poznałam Micheala,który handlował ludźmi,straciłam wszystko o co tak bardzo walczyłam!Zawsze pragnęłam uwolnić się od Justina,jego chorego życia i cholernej obsesji na moim punkcie,ale teraz sama już nie wiem czego chce.
Kocham go i to bardzo przez ten czas zdążyłam doświadczyć wszystkiego co najgorsze...chodź coraz bardziej się od siebie oddalaliśmy to nasza siła i miłość nie przestawały walczyć.I czuje,że straciłam Justina.

Rayan i Bree odwiedzają mnie...codziennie,ale nie potrafię z nimi rozmawiać.Chodź bywają tutaj nie potrafię wydusić z siebie żadnego pieprzonego słowa,tak jakbym nie potrafiła się otworzyć przed nimi i wygadać,powiedzieć co leży na sercu.
Ale nie!
Oni codziennie proszą mnie o te cholerne badania,a ja nie chce o tym słyszeć!Nie chce wiedzieć czy zostałam zgwałcona,bo gdyby przypuszczenia lekarzy okazałyby się prawdą...poszłabym strzelić sobie w głowę.
Mówię prawdę!Nie zniosę tego!
Dlatego wolę nie wiedzieć nic,niż się zadręczać.
Usłyszałam,że ktoś puka do drzwi,więc szybko otarłam oczy,by nikt nie dowiedział się o moich łzach.
-dzień dobry-usłyszałam głos mojej przyjaciółki,gdy wystawiła głowę przez drzwi,po czym podeszła do łóżka szpitalnego wraz z Rayanem,który wyglądał bardzo dobrze.
Nic nie odpowiedziałam,siedziałam w ciszy patrząc przed siebie,chcąc wyłączyć mózg.
-jak się czujesz?-zapytała,a ja nawet nie drgnęłam-znów nie będziesz nic mówić-jęknęła desperacko siadając obok mnie-kochanie nie jesteśmy twoimi wrogami,a przyjaciółmi-rzekła,głaszcząc moją głowę-Rayan zostawisz nas same?-zapytała,nie odwracając swoich brązowych oczu z mojej bladej twarzy
-pewnie-odrzekł,po czym opuścił pokój
-Selena,proszę powiedź coś do mnie-poprosiła,ale ja wciąż milczałam-nie wiem...obojętnie co,tylko coś powiedź-dodała prosząc.Westchnęłam głośno,po czym spojrzałam na dziewczynę,której oczy szalały-spojrzałaś na mnie-zachichotała,a na moich ustach pojawił się lekki uśmiech.
-Bree,nie mam ochoty z tobą rozmawiać-powiedziałam,a dopiero teraz zdałam sobie sprawę,że to są moje pierwsze słowa wypowiedziane na głos przez ostatni tydzień.
-mówisz-zapiszczała,po czym mocno mnie przytuliła
-chyba od drugiego roku życia-powiedziałam zdejmując dziewczynę z uścisku
-Sel,proszę zrób te badania-po prosiła,a moje oczy nabrały się łzami,a ciało drżało.Dziewczyna widząc moją reakcje,przytuliła mnie-powiedź mi..czego się tak boisz?-zapytała szeptem,głaszcząc moje plecy.
-prawdy się boje-odpowiedziałam łkając w ramie dziewczyny-nie chce tego wiedzieć,bo jeśli to będzie prawda to..to się zabije-dodałam wybuchając płaczem,wtuliłam się w przyjaciółkę nie chcąc tracić jej dotyku,który w tej chwili najbardziej mnie uspokajał
-nie mów tak!-krzyknęła,a po chwili mogłam usłyszeć łkanie mojej przyjaciółki-wiesz,że najbardziej na świecie kocham ciebie,Selena-powiedziała przez łzy,odsuwając się ode mnie spojrzała mi w oczy-jesteś moją najlepszą przyjaciółką...kurwa...siostrą!-wykrzyczała w moją twarz,która zalana była łzami
-ja ciebie też kocham,Bree-powiedziałam uspokajając oddech
-więc zrób te badania-rzekła
-nie mogę-powiedziałam,zaciskając ręce 
-ja będę przy tobie...nie zostaniesz z tym sama-powiedziała,słuchając Bree zdałam sobie sprawę jak bardzo ją kocham.Jak wierną przyjaciółką była-zamieszkamy razem...pojedziemy w końcu do tej Arizony jak planowałyśmy i zapomnimy o tym wszystkim co się stało-dodała.Zaśmiałam się przypominając nasze plany,gdy miałyśmy uciekać z Nowego Jorku.
-przestań-wyszeptałam-masz Rayana,nie chce mu ciebie zabierać,a sama nie chce stąd wyjeżdżać-dodałam,dziewczyna słuchała moich słów uśmiechając się szczerze
-Sel,przez ten rok naprawdę się zmieniłaś-rzekła chichocząc 
-rok?-zapytałam szczerze,dziewczyna pokiwała głową-dla mnie to było jak dziesięć lat-dodałam śmiejąc się głośno.Bree umie poprawić mi humor.Obie śmiałyśmy się przez dłuższą chwilę wspominając ostatni rok.
-to jak zrobisz te badania?-zapytała,a ja znałam już odpowiedź na to pytanie
-zrobię to-powiedziałam pewnie,chodź czułam,że serce wyskoczy mi na wierzch.Przyjaciółka przytuliła mnie.
-Rayan!-zawołała Bree,a po chwili Rayan wszedł do sali-Selena zgodziła się-posłała chłopakowi szeroki uśmiech co chłopak odwzajemnił siadając obok Bree.
-cieszę się,że w końcu się zdecydowałaś-rzekł głaszcząc moją dłoń
-ale obiecajcie,że nie ważne jaka będzie prawda to...to nie zostawicie mnie-powiedziałam drżąc,chłopak uścisnął moją dłoń mocniej
-obiecuje-powiedział wyraźnie i pewnie,przez co przestałam wątpić w moich przyjaciół,chodź w ogóle nie powinnam w nich wątpić,ponieważ sama byłam sobie winna.
-dziękuje-wyszeptałam
Czułam się lepiej mając przy sobie przyjaciół,ale wciąż nie potrafiłam przestać myśleć o Justinie.
Gdzie się podziewa?
Czy jest z tą dziewczyną?
Czy zapomniał o mnie?
-Sama go odrzuciłaś!-moje podświadomość odpowiedziała na wszystkie moje pytania-Suka!
-a co z Justinem?-zapytałam niewyraźnie,mając nadzieje,że Rayan i Bree nie zrozumieją mojego pytania
-nie wiemy-odpowiedzieli równocześnie,moje oczy rozszerzyły się,a serce zabiło mocniej
-j-jak to?-zapytałam jąkając się
-straciliśmy kontakt-odpowiedział chłopak-ale nie martw się tym,na pewno pojawi się wkrótce-dodał 
Wiedziałam,że Rayan coś kręci oni są przyjaciółmi,a Bree we wszystko nie mieszają,a tym bardziej w ich sprawy służbowe.
Coś mi tu śmierdzi.
-Gdzie jest Justin? 
_______________________________
Cześć wszystkim!
Rozdział skończyłam przed chwilą i nie sprawdzałam błędów i przepraszam za nie jak się znajdą xD
Jeśli chodzi o rozdziały oczywiście będą się pojawiać częściej i postaram się żeby były dłuższe :) 
Chcę skończyć to opowiadanie i pociągnę go do końca którego jeszcze nie będzie przez najbliższe rozdziały,bo nie jestem jeszcze pewna czy chce zakończyć,ponieważ mam jeszcze parę pomysłów do fabuły,ale zastanowię się nad tym.
Nowe opowiadanie piszę,ponieważ niedługo zakańczam Prawo pożądania,więc nie rozumiem dlaczego nie miałbym go pisać?Bo skończyć jednego nie umiem? 
Dziękuje,że czekaliście i przepraszam was,ale każdemu zdarza się mieć blokadę twórczą
Jeśli czytacie zostawcie komentarze,bo one naprawdę motywują do pracy
Całuski kochani :*

niedziela, 20 marca 2016

środa, 21 października 2015

Rozdział 48-Nie wierzę ci

Gdy dojechaliśmy do szpitala,Selene zabrali na obserwację.Byłem spokojniejszy,ale wciąż cały drżałem na myśl,co mogłoby się stać gdybym nie przyszedł na czas.Skurwiele.
Teraz muszę być przy niej i wspierać ją.Siedząc w poczekali podszedł do mnie lekarz,którego bardzo dobrze znałem,miałem dużo wypadków siedząc w moim biznesie.Doktor Phil Vanel był na obserwacji Seleny
-Miło Pana Biebera widzieć-rzekł sympatycznie mój ukochany doktorek
-Phil co tak oficjalnie-rzekłem ze sympatycznym uśmiechem na twarzy
-chciałem ci powiedzieć co jest z twoją narzeczoną--rzekł
Selena i ja nie jesteśmy razem i nie jesteśmy narzeczeństwem
choć szczerze mówiąc nie wiem czy byłbym gotowy do narzeczeństwa...małżeństwo nie jest dla mnie...
-ona nie jest moją narzeczoną tylko przyjaciółką-poprawiłem Dr.Phila,a mój głos był szorstki
-spokojnie-wyciągnął przed siebie dłonie w geście obrony-tak tylko zgadywałem-dodał-ale szczerze mówiąc nie mam dobrych wieści...-rzekł wzdychając.Ciężki oddech przeszedł przez moje płuca
-co jest z Seleną?-zapytałem zdenerwowany
-ze zdrowiem jest w porządku...rany nie są bardzo poważne,ale...-przeciągnął ciężko i zapadła cisza...wkurwiony nie wiedziałem co się dzieje i o co chodzi Philowi.Niech mi kurwa powie co się dzieje Selenie
-mów o co chodzi-rzekłem pośpieszając go
-o jej psychikę-odpowiedział
-o jej psychikę?!-zapytałem poirytowany-Słuchaj Phil ona jest silna i odważna nic jej nie będzie-wysyczałem przez zęby,a żyły na szyi były napięte.
Selena nie jest słaba nieraz dała z siebie wszystko kiedy chodziło o mnie i Mika
-Justin nie denerwuj się-uspokajał mnie Phil,ale nie potrafiłem się uspokoić!-jeszcze nie wszystko ci powiedziałem...-przeciągnął marszcząc czoło-prawdopodobnie dziewczyna została zgwałcona i dlatego jest w takim stanie...-rzekł,a moja klatka piersiowa nie wytrzymała tego gwałtownie złapałem dłonią okolice serca przysuwając się do ściany,nerwowo przegryzłem wargę chcąc wyładować złość,którą czułem.Wściekły uderzyłem pięścią w ścianę.
-To nie może być prawda...-wyszeptałem-nie może!-uniosłem głos
-Justin to nie jest pewne dziewczyna powiedziała,że jest dziewicą i po badaniach dowiemy się prawdy-rzekł Phil chcąc mnie uspokoić.Rękoma opierałem się o ścianę ciężko oddychając,spojrzałem kątem oka na Phila,który cały czas czekał na to,że mu cokolwiek odpowiem.Prawda o tym,że Selena była albo jest dziewicą mną jeszcze bardziej wstrząsnęła.
-no to niech Selena zrobi badania i będziemy mieli pewność-rzekłem spokojniejszym tonem
-lecz jest pewien problem...-przeciągnął cichutko przez usta.Moje spojrzenie nabrało mroku
-co znowu?!-zapytałam poirytowany
-Pani Gomez odmawia badań-odpowiedział.Zaskoczony spojrzałem na Phila jak na totalnego idiotę
-to ją zmuście-powiedziałem znacząco
-ale my nie możemy robić czegoś wbrew woli pacjenta-odpowiedział.Śmiejąc się ironicznie spojrzałem na Phila
-co wy macie za zasady i co ona sobie myśli nie chcąc robić badań?!-zapytałem czując,że siedzę na gwoździach
-niech Pan z nią porozmawia i przekona ja nie mogę niczego zrobić-odpowiedział,po czym odszedł ode mnie idąc prosto do gabinetu.Wdychając i wydychając powietrze ruszyłem do sali gdzie leżała Selena,ale za nim wszedłem do środka musiałem przemyśleć to co miałem powiedzieć dziewczynie by przekonać ją do badań
Bez pukania wszedłem do sali...
Wzrok dziewczyny napotkał się z moim przez co zadrżałem i zapomniałem co chciałbym jej powiedzieć.Oglądając jej śniadą twarz nie potrafiłem oderwać wzroku od jej ust,które chciałem zacałować na śmierć lecz wiedziałem,że nie mogę tego zrobić,a samo nasze spotkanie w tej o to sali sprawiało,że naprawdę dziwnie się czułem tak jakbym chciał coś spróbować,ale nie mogę i czuję przez to dziwne pragnienie.
Podchodząc do jej łóżka czułem,że powietrze mnie udusi i umrę w jej ramionach,że w tej chwili ona naprawdę mnie potrzebuje...
-jak się masz?-zapytałem zachrypniętym głosem,a jej oczy penetrowały moją twarz
-dobrze-wyszeptała
-przytulić cię?-zapytałem szczerze,co zaskoczyło dziewczynę.Jej oczy szalały,przez co ja sam szalałem w myślach.Dziewczyna rumieniąc się pokiwała twierdząco głową.Uśmiechając się przytuliłem ją i ucałowałem jej czoło i jeszcze raz mocno przytuliłem-położymy się?-zapytałem,a jej oczy ponownie oszalały i ponownie zgodziła się.Co mam zrobić,żeby jej nie kochać?Żeby nie czuć tego co czuję...Po raz pierwszy się zakochałem...i nie potrafię tego opanować...nie potrafię być szczęśliwy z osobą z którą chciałbym spędzić całe życie.
Kładąc się obok dziewczyny czułem jej ciepło i ciężki oddech
-Selena-wyszeptałem jej imię,przez co poczułem jak jej ciało porusza się napięcie
-tak?-zapytała
-dlaczego nie chcesz zrobić badań?-zapytałem,a po moim pytaniu nie usłyszałem żadnej odpowiedzi więc postanowiłem zamilczeć i poczekać,aż ona cokolwiek odpowie i po chwili usłyszałem szloch
-nie chce-odpowiedziała a jej głos łamał się i ciężko brzmiał przez co czułem się źle,ponieważ nigdy nie słyszałem,żeby jej głos kiedykolwiek tak brzmiał.Czułem w nim dużo bólu i cierpienia co mnie przerażało i powodowało,że chce jej pomóc
-Selena pomogę ci,ale musimy wiedzieć czy oni coś ci zrobili-rzekłem podnosząc się do pozycji siedzącej
-nie chce twojej litości!-warknęła lecz jej głos nie zmienił barwy od po przedniej odpowiedzi
-nie lituje się chcę ci tylko pomóc-powiedziałem patrząc na jej ciało,które było odwrócone do mnie tyłem
-nie chce twojej pomocy ani twojej litości-powiedziała wciąż nie odwracając się.Nie wiedziałem co zrobić..ani jak zareagować
-spójrz na mnie!-rozkazałem.Dziewczyna uniosła się i spojrzała na mnie
-co?-zapytała,patrząc na jej twarz zauważyłem spływające po jej policzkach łzy,które otarłem i uchwyciłem jej podbródek przybliżając do mojej twarzy
-nie lituje się zapamiętaj to sobie-szepnąłem patrząc w jej oczy-chce ci pomóc ponieważ zależy mi na tobie i nie chce żebyś cierpiała-powiedziałem
-nie wierzę ci-powiedziała a jej wzrok był myślami zupełnie gdzieś indziej
-dlaczego mi nie wierzysz?-zapytałem zaskoczony
-ponieważ sam powiedziałeś,że już ciebie nie interesuje więc dlaczego mam wierzyć w to,że ci zależy skoro wiem co słyszałam-odpowiedziała,a tą odpowiedzią mnie zaskoczyła.Nie wiedziałem co powiedzieć wiem,że wiele razy jej to powiedziałem,ponieważ chciałem o niej zapomnieć i dać sobie spokój z naszym związkiem
-wiem,że tak mówiłem,ale..-nie pozwoliła mi skończyć
-mówiłeś to swojej dziewczynie-powiedziała sucho,a mnie zatkało
-skąd to wiesz?-zapytałem zaskoczony
-kiedy jej to mówiłeś byłam na imprezie i przypadkiem was zobaczyłam i usłyszałam to co jej powiedziałeś-rzekła zaskakując mnie jeszcze bardziej niż wcześniej-wiem,że mi pomogłeś i bardzo ci za to dziękuje,ale nie wierzę w twoje słowa nigdy nie uwierzę-powiedziała,a złość dusiła mnie w sobie.Wstałem i stanąłem nad nią patrząc w jej oczy,które uważnie mi się przyglądały
-obiecuję,że udowodnię ci,że mówię prawdę choćbym nie wiem co miał zrobić w końcu mi zaufasz!
____________________________________________
Komentujcie kochani :D
Mam nadzieję,że rozdział się podoba :D
Czekajcie na kolejne:D

KOMENTUJCIE!!!